Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Najgorsze typy feministek, jakie występują w naturze

98 625  
286   292  
Ostatnimi czasy w sieci zawrzało za sprawą naszego uroczego eurodeputowanego Janusza, który z wrodzoną sobie gracją na forum publicznym zaprezentował skompresowaną dawkę seksistowskich korwinizmów.

Jedynym plusem jego niefortunnej wypowiedzi było to, że bzdury, które padły z jego ust wywołały upiorny wręcz ból dolnej części pleców u zacietrzewionych feministek.

To całkiem dobra okazja, aby wziąć na warsztat to dziwne, damskie plemię. Okazuje się bowiem, że badacze zawodowo zajmujący się tym tematem są w stanie wymienić kilka odmian feministek występujących w naturze.

Feministka umiarkowana

Wierzcie lub nie, ale większość feministek to wcale nie te średniej urody niewiasty o niebieskich włosach i kolczykach w nosach, ale zwykłe, niewyróżniające się z tłumu przedstawicielki płci pięknej, które dały się nabrać na publikowane w internetach bzdury głoszone przez femi-blogerki. Zanim taka istotka zamieni się w ziejącą ogniem maszynę do urywania moszny i zapuści długie włosy pod pachami minie sporo czasu, więc nie wszystko stracone.


Z takimi kandydatkami można jeszcze rozmawiać bez strachu o swoje zdrowie. Przy odpowiednim, racjonalnym argumentowaniu da się nawet obalić zasiane w ich głowie mity, które od niepamiętnych czasów są głównym orężem wojujących feministek.

Feministka naiwna

Podobnie jak noszenie bluzy z wizerunkiem rotmistrza Pileckiego nie czyni z młodego Sebastiana patrioty, tak samo paradowanie z kartonem, na którym ktoś nabazgrał „Nie lubię gwałtów!” nie czyni z małoletniej Honoraty czołowej ideolożki (ideoloszki?) ruchów feministycznych.


Te dziewczęta nie tylko bezkrytycznie łyknęły wszystkie hasła serwowane na manifach przez ich starsze koleżanki, ale tak naprawdę nie mają zielonego pojęcia o historii feminizmu, jego podstawowych postulatach i rzetelnych faktach, które można przytaczać podczas dyskusji z oponentami.
Na szczęście ta odmiana, mimo pozornego potencjału, najczęściej żyje nie dłużej niż muszka owocówka i po kilku miesiącach zaciekłej walki z samczym ciemiężycielem znajduje sobie nowe zajęcie, np. łapanie Pokemonów, uczestnictwo w konkursie na najładniejszą samojebkę czy zakuwanie do matury.

Feministka uprzywilejowana

Z jednej strony twierdzi, że kobiety są stłamszone, poniżane przez mężczyzn i generalnie to dość już tego samczego terroru, z drugiej zaś od lat żyje utrzymywana przez zamożnego tatę lub męża, który korzystając z praw patriarchatu (tfu!) prowadzi dochodowy biznes.
Istotka taka z jednej strony domaga się równouprawnienia, a z drugiej uważa, że kobietom należą się specjalne przywileje. Na przykład przy przepuszczaniu damy w drzwiach, czy w sytuacjach, gdy tonie statek i brakuje miejsc w szalupach... Logiki tu nie znajdziesz.

Feministka socjalistyczna

Bardzo ciekawy twór. Femisocjalistki to grupa niewiast, która uważa, że kapitalizm nie tylko wspiera, ale i umacnia seksistowski status quo, ponieważ to mężczyźni sprawują władzę. A faceci to, jak wiadomo, świnie, więc chętnie podzielą się swoją pozycją i pieniędzmi z innymi przedstawicielami swej płci, ale będą skutecznie odmawiali przyznania równych praw kobietom. Stąd problem z rzekomymi niższymi wynagrodzeniami dla przedstawicielek płci pięknej.


Jedyne rozwiązanie? Oczywiście rozbicie kapitalizmu za pomocą socjalistycznego młota przy jednoczesnym skupieniu się na walce z uciskiem klasowym oraz płciowym.

Feministka zgorzkniała

Te nieszczęśliwe istoty trudno nawet nazwać feministkami, bo w jednym pudełku z kobietami walczącymi o swoje prawa znalazły się tylko i wyłącznie po to, aby móc obwiniać mężczyzn o swoją własną mizerię. To niewiasty, które zazwyczaj nie zostały obdarzone powalającą urodą, często otyłe i nie dbające o siebie. Do tego często mają paskudny, złośliwy charakter. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że po latach zaciekłego plucia jadem na facetów, kobieta taka spocznie na poduszce przerzuconej przez okno i zajmie się pełnieniem obowiązków osiedlowego monitoringu oraz dorzucaniem bezpańskim psom żyletek do kiełbasy.

Feministka obła

Zauważyliście, że wśród feministek jest grupa dziewczyn, które bardzo angażują się w walkę o obalenie narzuconego społeczeństwu wypaczonego wizerunku piękna pod postacią szczupłych, pozbawionych niedoskonałości modelek? W sumie to nawet jest w tym sporo racji – jak by nie patrzeć, większość mężczyzn woli przecież przytulić się do miękkiego cycka niż cholernie niewygodnego żebra zwieńczonego twardym sutkiem.


Panie walczące z utrwalanym w popkulturze stereotypem piękna tracą jednak na swojej autentyczności, kiedy zdamy sobie sprawę, że większość z nich zalicza się do rozmiaru "extra large", a podstawą ich walki nie jest wcale ideologia, ale brak akceptacji własnego ciała. To również ten typ feministki domaga się zastąpienia słowa „gruba” czy „otyła” bardziej poprawnymi politycznie wyrazami, np. „puszysta”, „chuda inaczej”, „o kobiecych kształtach”, "najedzona" itp.

Feministka obleśna

Ten gatunek pozbawiony został daru inteligentnego prowadzenia dyskusji czy sensownego artykułowania swoich poglądów, więc chwyta się najbardziej prymitywnej metody podkreślania swej przynależności do feministycznego rodu, czyli szokowania. Najczęściej takie damy to samozwańcze artystki, a jak wiadomo taki tytuł pozwala niektóre kontrowersyjne czynności zamknąć w szufladce z napisem „artystyczny performęs”.


Feministka obleśna zapuszcza krzaczaste afro pod pachami i wszędzie indziej tam, gdzie włosie jej obficie rośnie. Okazjonalnie w ramach artystycznej prowokacji obsmarowuje swoją twarz własną krwią menstruacyjną lub… występuje w produkcjach dla dorosłych.
Jakiś czas temu głośno było o pewnej średnio urodziwej feministce, która w ramach wyrażenia swojej pogardy dla bardzo złego traktowania kobiet w filmach porno dała się bardzo źle potraktować przed kamerą przez dwóch niezbyt delikatnych dżentelmenów. Nie wiemy, czy jej manifest został czytelnie odebrany przez widzów, ale jedno trzeba przyznać – klip z jej udziałem był słaby jak kompot z desek.

Feministka wściekła

Mięso armatnie zasilane nienawiścią do penisów oraz ich posiadaczy. Na co dzień bestie te trzymane są w klatkach i karmione surowym mięsem ubitych mężczyzn. Wypuszcza się je tylko podczas manifestacji, aby mogły pohasać sobie i dać upust ciśnieniu.


To wyjątkowo agresywne, z reguły sympatyzujące z Antifą drapieżnice, którym lepiej nie wchodzić w drogę, bo rozjuszone potrafią przegryźć tętnicę i urwać korzeń. Oprócz robienia trzody na manifestacjach, bestia ta, swoim godnym naspidowanego pawiana zachowaniem, ciężko pracuje na utrwalenie mocno spaczonego wizerunku każdej feministki.

Źródła: 1, 2, 3

Hurr durrr! Co za stronniczy, seksistowski tekst! Autor to gimnazjalista (ten pocisk zawsze działa!) i ma kompleksy małego lolka. Oczywiście, że tak! W sensie – tekst jest stronniczy, ten fragment o lolku możecie wykreślić. Mamy do przedstawicielek płci pięknej szacunek, nawet wtedy gdy są brzydkie, mają wąsy i chodzą na manify!
118

Oglądany: 98625x | Komentarzy: 292 | Okejek: 286 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało