Z Warszawy dojedziesz tu komunikacją miejską w pół godziny, a na obiekt wejdziesz bez żadnego problemu.
Zakład powstał w 1908 roku i przez kolejne trzy dekady wciąż był rozbudowywany. Zaraz przed wojną mieścił już niemal 300 pacjentów i warto zauważyć, że w tamtych czasach leczenie chorób psychicznych w podobnych zakładach było jeszcze nowością. Trafiali tutaj przeważnie biedniejsi żydzi, a ich pobyt finansowały im gminy z których pochodzili.
Miejsce jest opuszczone i narosły wokół niego różne legendy, jednak nie powinniśmy traktować tego miejsca niczym szpitala psychiatrycznego z horrorów. Nie chodziło tu o dokonywanie okropnych eksperymentów medycznych, czy izolowanie ludzi w pokojach bez klamek. Pacjenci przydzielani byli do różnych prac, a głównym celem placówki było przywrócenie ich do funkcjonowania w społeczeństwie, a nie wiercenie co raz to nowych dziur w czaszce w trakcie lobotomii.
Wszystko zmieniło się z nadejściem drugiej wojny światowej. Już w 1940 roku stan placówki był opłakany. Panował tu głód i pospolity nazistowski zamordyzm.
W sierpniu 1942 roku zdecydowano o likwidacji zakładu w iście hitlerowskim stylu. Zlikwidowano go razem z pacjentami i personelem. W ciągu jednego dnia zamordowano tu około 120 osób.
Część personelu nie chciała dać Niemcom i Ukraińcom satysfakcji z odebrania im życia i podjęła próbę ucieczki karetką. Próba była udana, ale karetka nie pomieściła wszystkich. Pracownicy, którzy pozostali na miejscu, popełnili samobójstwa.
W 1943 naziści znów dali popis swoich umiejętności i zapędów, otwierając w Zofiówce instytut mający na celu "odnowienie krwi niemieckiej" i "hodowlę nordyckiej rasy nadludzi".
Niemcy sprowadzili tutaj najlepszy dostępny im sprzęt, czyli wszystko to, co udało im się przywieźć z zajętej Warszawy.
Po wojnie w zakładzie leczono gruźlicę. Historia jednak lubi zataczać koła i od 1985 roku przywrócono miejscu starą nazwę (Zofiówka) i znów leczono tu schorzenia neuropsychiatryczne.
Dziś każdy może odwiedzić to miejsce. Zofiówka znajduje się w podwarszawskim Otwocku, a na teren obiektu można wejść właściwie bramą główną. Oczywiście pamiętajmy o tym, że budynek jest opuszczony i poza jakąkolwiek kontrolą, więc każde wejście na jego teren wiąże się z różnymi niebezpieczeństwami.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą