Sumsiadkę mam w sumie fajną. Siedzę sobie z fajną sąsiadką i jej fajnym mężem, dookoła bawią się nasze fajne (choć nie wspólne) dzieci. Oglądamy fajny finał fajnego plebiscytu na najfajniejszego sportowca roku. Acha najważniejsze fajne, to to że skończyła się druga butelka fajnego wina. No fajnie... Ale do rzeczy. W telewizorni pokazują na żywca jak Pan wygrywa fajną Pandę.
- Ludzie to mają fajnie... - mówi sąsiadka - zagłosuje taki na Otylię i samochód wygrywa...
- Szansę miał każdy kto wysłał kupon, a nie tylko ten co głosował na Otylię...
- No właśnie, ludzie toco rusz coś wygrywają, zobacz zagłosował i wygrał, a ja co?
- A co? zagłosowałaś?
- Tak, na Tuska...
- Ludzie to mają fajnie... - mówi sąsiadka - zagłosuje taki na Otylię i samochód wygrywa...
- Szansę miał każdy kto wysłał kupon, a nie tylko ten co głosował na Otylię...
- No właśnie, ludzie toco rusz coś wygrywają, zobacz zagłosował i wygrał, a ja co?
- A co? zagłosowałaś?
- Tak, na Tuska...