Środa wieczorem: po pracy wsiadam do pociągu i jadę całą nockę ponad 500km na szkolenie (ważne, a nie formalną popierdułkę). Czwartek: szkolenie, wieczorem wsiadam do pociągu i wracam kolejną nockę. Dzisiaj (piątek): pociąg dojechał spóźniony, więc prosto z dworca trafiłem do pracy. W ciągu ponad 50 godzin przespałem może w sumie jedną. Zdycham, a muszę siedzieć do 17-tej. Kawa nie pomaga, a żeby zorganizować sznur, beton czy ryż nie mam siły. Niech mnie ktoś dobije.

Amfa

beton z koksem i na to zasmazka

albo wez wolne "D dzisiaj piatek

wsiądź w pociąg i jedź do domu, wróć w sobotę

50 godzin i jedna godzina snu? Phi, tez mi coś, my gdy byliśmy młodzi nie mogliśmy spać przez tydzień, oprócz pięciominutowej drzemki w kałuży, ale nikt z nas nie narzekał!

Ale klepać posty na JM to masz siłę, co?

:spitfire , kup sobie bilet lotniczy to może Ci się poprawi. To nieco dziwne, ale instytucje państwowe raczej nie zwracają pracownikom kasy za przeloty a za pociągi już tak, przynajmniej tak słyszałem, bez sensu.

:spitfire
Mam dwa pytania:
1. Co robisz w tej swojej robocie i czy nie zagrażasz niewyspaniem innym?
2. Czy cokolwiek jeszcze pamiętasz z tego szkolenia?

Tak to jest jak biedoty nie stać na samolot albo przynajmniej kuszetkę

:tilliatillia Samolotu nie ma, a kuszetka mi na cholerę jak i tak nie zasnę.

Nie wiem. Mnie się łatwiej zasypia w pozycji leżącej, przy szczelnie zasłoniętych oknach, zablokowanych od środka drzwiach i świadomością, że obudzi mnie miły pan pół godziny przed dojazdem na miejsce i poda mi kubek gorącej kawy.

Ale ja jestem jakiś dziwny

Tillia, Tyś chyba nie jechał w kuszecie (Mówię o tej naszej, polskiej)

:kaab

Nasza, polska. Do Wrocławia, kierunek z jakiegoś Torunia czy coś. I to z pół roku temu

:kaab , a co jest nie tak? Szczerze mówiąc nigdy nie jechałem w Polsce, ale kilka lat temu w krajach ósmego, postradzieckiego świata - skład nie był najnowszy, nie był też najgorszy, ale nie spodziewam się, żeby to był wyższy standard niż polski. Z największych niedogodności jakie zaobserwowałem to rozpierdol w łazience. No i od anglika który ze mną miał przedział strasznie jebało z nóg, ale to mógł być Servin, więc na zachodzie też można spotkać takie problemy. Luksusu nie było, ale spało się dość przyjemnie, szczególnie mając do porównania fotel w pociągu lub autobusie.

jechałam kiedyś z Kijowa do Lwowa. bodajże 11 godzin. w życiu tak sie nie wyspałam

Dziwni jesteście

:kaab
Obawiam się że to Ty jednak masz jakieś dziwne doświadczenia.
Ja mając, ostatnio, do wyboru połączenie lotnicze za siedem tysięcy złotych, inne z dwoma przesiadkami i w sumie 11 godzinami podróży lub jazdę samochodem na trasie Zurich Kraków, wybrałem 16 godzin w kuszetce z przesiadką w Wiedniu.
Nie żałuję.
Odrobiłem braki snu, zaległości w korespondencji i poprawiłem opis technologii montażu konstrukcji kotła.
Wiem teraz, że nocna podróż kuszetką, jest dobrą opcją, pewnie jeszcze nie raz skorzystam.

Po 10 minutach w pociągu zasypiam. Nic mnie tak nie usypia jak jazda pociągiem Dotyczy to zwłaszcza tych "normalnych" pociągów z przedziałami. W tych tramwajowych badziewiach jest gorzej, chociaż też daję radę.

:kms2xkms 7 000PLN za samolot Zurych -> Kraków Ty to dopiero masz dziwne doświadczenia. Za tyle to można polecieć do Yangon. Dwa razy.

Kurde a nam konduktor kazał wyciszyć muzykę bo ludzie śpią

ep_calm wieśniak

:gogosiek ja z wypierdziszewa jestem cały przedział znajomych i impreza

Bez jajec mnie tu!
Po "pińdzisiąt" godzin to można niespać ot tak.
Krzywda się człowiekowi nie dzieje.
Jakoś trzy tygodnie temu. Po ok. permamentnych
czterdziestu godzinach konfigurowania klienta
padłem jak kawka.
Tylko dlatego, że w jego urządzenie z pełną Nobla
premedytacją wbijałem "własny" adres IP.
Z zupełnie innej puli.
A jaki zdziwiony byłem, że lokalny nie działa w necie.

Ładne haiku.
W jakim języku?

:gogosiek
Moje?
W turbosłowiańskim.