Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Autentyki CXCIX - A ty czego używasz?

36 289  
5   10  
Tatuaże... Niebezpieczni bywają ich miłośnicy jak i miejsca ich robienia. Dzis też o tym, jak niektórzy pojmują dobre wychowanie oraz jaka wrażliwość potrafi się kryć pod maską brutalności.

NAUCZKA

Przeprowadzam się. Fajnie. Wszystko na chybił trafił, ledwo się koniec końcem wiąże, tylko dzięki staremu kumplowi uda się to wszystko.
Dzień wczorajszy. Łóżeczko dla małej już zmontowane, mebelki asymptotycznie, po bardzo dziwnym atraktorze, zbliżają się do swoich docelowych miejsc. Na placu boju pozostały tylko śmietki, papierki, butelki po napojach, i opakowania po jedzeniu. We łbie mnie coś piszczy. No nic trzeba to uprzątnąć. Rach, ciach, kompresu - kompresu, wszystko skompaktowane do wzięcia pod paszkę. Wychodzę. We łbie przestało piszczeć, okazało się że to na korytarzu piszczy. Ok. Idę dalej jako dzielny bojownik z brudem. Zszedłem se zaledwie jedno pięterko, gdy zidentyfikowałem dźwięk jako dochodzący z windy. Widocznie ktoś utknął. Jako że nowy jestem w budynku, wypada więc nawiązać przyjacielskie stosunki z sąsiadami:
- Halo?
- No, nareszcie! Niechże pan coś zrobi, bo tu siedzę.
Ok. Targam śmieci pięterko do góry, poratować trza bliźniego. Biorę komórkę, schodzę. Idę do sąsiada, o którym wiem że ma baczenie na sprawy administracyjne.
- Się zaciął ktoś w windzie - mówię.
Wyjrzał, spojrzał i rzecze:
- A, dobrze, niech se siedzi dziad!
- [karpik_mode_on]
- A bo to jest ten sąsiad z góry co to bezpieczniki wyłącza w windzie bo mu przeszkadza, to niech se teraz posiedzi, pomyśli.
- [karpik_mode_level_2_on] , to co robić? Tam jakaś kobita jest.
- A to pewnie jego. Ochłonie niech trochę.
I się rozstaliśmy kulturalnie. Lecz nie zostawię bliźniego w potrzebie. Mnie jeszcze nic nie zrobili.
- Ma Pani telefon jakiś tam napisany?
- Nie, nie mam. Ale niech Pan idzie pod 3, tam jest pan, on będzie wiedział gdzie dzwonić.
Hmmm... Ok. Właśnie z nim rozmawiałem. Idę z powrotem. Puk! Puk!
- No co tam Pana sprowadza?
- Wie Pan, tamta kobieta twierdzi że to od Pana jest...
- O! Cholera, Władzia do pracy jechała...

by bartmo

* * * * *

SETKA

Rzecz działa się jakiś czas temu na jednym z przejść granicznych.
Pan w moro pracowicie trzepią bagaże pewnej pani, po czym wyjmuje z bagażu 0,7 l jakiegoś wysoko procentowego trunku i instruuje panią że w bagażu podręcznym można przewieść pojemniki o pojemności 100 ml. Więc rzeczona pani otwiera butelkę i ciągnie z gwinta, w miarę opróżniania zawartości butelki zaczyna mieć problemy z grawitacją. Strażnik ciekawie się przygląda. Gdy w butelce zostało coś co można nazwać zawartością 100 ml, pani się pyta: Mosssszzzzzzzzze byććććććć? Na co strażnik ze stoicki spokojem odpowiada: Proszę pani, opakowanie ma być 100ml a nie zawartość.

by hash

* * * * *

OJCOWSKA RADA

Jechałam na ważne zaliczenie dzisiaj i mi się samochód chwilowo zepsuł, bo się trochę przegrzał, i akurat mama zadzwoniła:
- Boże drogi, dziecko, może zadzwoń po kogoś, ludzi zapytaj, wróć pieszo, autobusem, ale dobrze zamknij, pamiętaj, by zostawić na hamulcu, boże drogi, ale nie panikuj, tylko spokojnie, (...) Daję tatę.
Tata:
- Płyn w chłodnicy sprawdziła? Jest? To jedź.

by mcyri

* * * * *

PRAWIE JAK MARTYNA

Idę sobie dziś z żoną i weszliśmy razem na parking a tam naprzeciwko piękne czerwone ferrari zaparkowane przed pizzerią. No to mówię do żony:
- Ty, patrz jakie superfajoskie czerwone ferrari.
A moja żonka na parkingu pełnym szaroburych Fordów, Fiatów, Daewoo, Opli, Toyot, Nissanów itp. zapytała:
- Które?

by Dortann

* * * * *

SPOSÓB NA MAMUŚKĘ

Mój lokator dzwoni do domu, jak to bywa z jego matką rozmowa nie należy nigdy do krótkich, jednak dziś poszło nadzwyczaj szybko, chyba przez słowa:
- Mamo, jak Ty się rozgadujesz, ale całe szczęście sama te rachunki płacisz.

by RioT

* * * * *

KOCHANY MĄŻ

O małżeństwie Anki i Adama pisałam tu parę razy. Są świetni, rewelacyjni i kompletnie nie przebierają w słowach. Kłótnie wybuchają u nich jak letnie burze.
I tak samo mijają. Niedawno byłam u nich parę dni. Gadamy, śmiejemy się, blablabla... Nagle na ścianie zobaczyłam pająka wielkości dość dobrze odkarmionego wróbla. W związku z moja osobistą arachnofobią zażyczyłam sobie usunięcia gada. Ale sama wolałam opuścić pokój. Niech se zabijają bez świadków.
Widocznie Adamowi egzekucja szła opornie, bo tylko huk czegoś o ścianę było słychać, baryton Adasiowy niecenzuralny i równie niecenzuralne komentarze jego żony dotyczące, bodajże, indolencji Adama w zabijaniu pająków. Właziłam tam parę razy, ale akcja wciąż trwała, więc umykałam w popłochu (taki pająk mógł na mnie spaść). I wreszcie wchodzę - a tu cisza jak makiem zasiał. Tylko Anka czyta gazetę. Sama siedzi. Rozglądam się po ścianach - nic, żadnego potwora. Hm...
- Ania, mów, gdzie jest ten sku**ysyn, co?
- Eee, chyba zszedł po coś do jadalni czy tam samochodu - rzuciła Anka, nie odrywając oczu od gazety.

by konwalia

* * * * *

NIEFORTUNNY TATUAŻ

Jest to historia, którą mój ojciec usłyszał zeszłego lata, kiedy to wybrał się na piwo ze znajomymi, podczas pobytu w Czeskim Cieszynie. Bohaterem jest znajomy owych znajomych, który również przybył na rzeczone spotkanie. Niestety, nie pamiętam jak się nazywa, więc na potrzeby opowieści zostanie Janem Kowalskim.
Pan Jan w latach ’60 był uczniem średniej szkoły technicznej. W pewne wakacje pojechał na obowiązkowe praktyki do Oświęcimia. Po skończonej robocie jemu jak i jego kompanom nudziło się przeraźliwie, więc zatroszczyli się o spirytus. Wieczorem zniszczyli się tym zacnym trunkiem i wtedy to jeden z nich wpadł na genialny pomysł:
- Zróbmy sobie tatuaże! Mam wprawę więc pójdzie raz dwa.
Młodzieńcy przystąpili do wdrażania planu w życie. Tatuaże robili metodą „więzienną", przy pomocy jakiejś igły i tuszu z długopisu (dobrze że HIV jeszcze nie grasował, bo byłoby słabo). Pomysłodawca rzeczywiście miał wprawę i dziarał co kto sobie zażyczył. Jedni chcieli panienkę, inny serduszka, kochamjolkibogusieagatki i inne taki, zaś pan Jan chciał tylko swoje inicjały na przedramieniu. Pamięta dokładnie datę wykonania tatuażu: był to wieczór z 20 na 21 sierpnia 1968 roku, czyli moment wkraczania wojsk Układu Warszawskiego do Czechosłowacji.
Po pewnym czasie zaczęła mu puchnąć ręka, a trzeba było wracać do domu. Należy dodać, że pochodził z tzw. dobrej rodziny, która uważała, że wszelkiego rodzaju tatuaże przystoją jeno bandziorom i innym odszczepieńcom. Po powrocie starał się ukryć tatuaż i spuchniętą rękę, zwłaszcza przed matką. Ale wiadomo jak to mamy, zaraz coś wyczują swym instynktem. Mamie podejrzany wydawał się zwłaszcza fakt, że jej syn chodzi w długim rękawie w środku lata. W końcu złapała go za ramię i odsłoniła opuchnięty tatuaż...
[M]ama - Co to jest?
[J]an - Noooo, tatuaż...
[M] - To widzę! Ale co Ci strzeliło do głowy?! Czy nasza rodzina to jacyś złodzieje?! Chcesz nam przynieść wstyd?! W naszej rodzinie tylko jedna osoba miała tatuaż! to był dziadek, ale on podczas wojny był w obozie koncentracyjnym! Gadaj, gdzie ci to zrobili!
[J] - W Oświęcimiu...

by cah

* * * * *

KAPKISZ

Klikam z koleżanką. Tematy fascynujące - co na obiad (dobrze, że w drugim okienku pewien fascynujący młody człowiek).
[M]ła - Zupę szczawiową mam od wczoraj. Upał straszny, więc nie chce mi się gotować nic wymyślnego. Będą ziemniaczki, ryba i kapkisz.
[J]usta - U Ciebie zawsze niby nic wymyślnego, a ja nigdy nie słyszałam o kapkiszu. Co to za cudo jest?
[M] – Ku**a Justa, surówka z kiszonej kapusty.
[J] - To wyrażaj się po ludzku kapkiszu jeden, bo ja tu się martwię, że ignorantką kulinarną jestem.
Myślałam, że wszyscy znają kapkisza...

by Jaiwo

* * * * *

ZGODA W POŚPIECHU

Starszy uwielbia młodszego i ma fioła w temacie tatuażu.
Młodszy uwielbia starszego i o tatuażu nie wiedział nic aż do wczoraj.
Wczoraj, kiedy tylko włożyłam młodszego do wanienki, od razu cała reszta rozpierzchła się jak stado dzikich kurek wodnych. Przywołałam ich wiec niepedagogicznie i bardzo, ale to bardzo nieładnie.
Pierwszy zareagował na ryk mój ślubny.
Zostawił grę i uprzejmie przyszedł do pokoju.
Gdy wchodził, dziecię pośród figli waniennych włożyło sobie mydło do oka i wydarło się w związku z tym potwornie.
- Podaj mi szybko pieluszkę terową! - krzyknęłam kolejny raz.
Ale...
- Poczekaj, my chyba nie mamy zdjęcia jak on płacze w wanience. - zauważył mój. - On nawet kiedy płacze, jest ładny, prawda?
I zaczął szukać aparatu, żeby uwiecznić ten piękny płacz.
(teraz nie będę opisywać, co zrobiłam i co powiedziałam)
W każdym razie niebawem dziecina była wytarta, niedrąca się, wyluzowana, pachnąca i szczęśliwa.
Wpadł wtedy starszy.
- O, już wykąpałaś? A ja chciałem ci pomoc, mamusiu - moje dziecko posmutniało. - Dzidziulu, pobawimy się, co?
Mam ograniczona wytrzymałość nerwową. Wyjście z pokoju było jedynym rozwiązaniem. O cos jeszcze starsze mnie pytało, odpowiedziałam, tępa idiotka, że tak i wyszłam.
Wróciłam, kiedy na piętrze było słychać, że malutkie się buntuje.
- Co tu się dzieje? - spytałam
- Nic, mamo, kończę już- odpowiedział Olaf.
Kończył Mikołajkowi robić tatuaż.
- No co, przecież się zgodziłaś?
Teraz z kolei on musiał pospiesznie wyjść.
Wyszedł.
A na fikającym, rozkosznym, różowym i tłuściutkim ciałku maluszka, w miejscu, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę, widniał wielki czerwony napis HAMBURG.
Bo Olaf nie zdążył napisać HAMBURGER.
Przeze mnie zresztą nie zdążył.

by konwalia

* * * * *

TOTALNA INWIGILACJA

Młode śpią dziś w namiocie pod moim oknem. Gorące noce - niech mają frajdę. Cisza już i spokój, coś mnie podrażniło w nosie i kichnęłam. Za chwilę telefon - patrzę młoda starsza.
- Co się stało?
- Mamo... Na zdrowie...
Fajny akcent na dobranoc

by atitta

* * * * *

DOBRE WYCHOWANIE
 
Dawno, dawno temu, kiedy byłam piękna i młoda, zdarzyło mi się wybrać na wakacje. Okazało się, że w to samo miejsce wybrało się sporo całkiem znośnych ludzi, więc szybko i intensywnie zaczęliśmy się integrować.
Pewnego pięknego ranka budzę się rano i próbuję, angażując jak najmniej mięśni, sięgnąć po życiodajny płyn pozostawiony wcześniej koło łóżka. Nagle zauważam, że coś tu jest nie tak... Gdzieś pomiędzy porozrzucanymi bezładnie ciuchami leżą zdecydowanie nie moje i zdecydowanie męskie bokserki.
Szybka retrospekcja. Film cały. Poprzedni wieczór odtworzony w najdrobniejszych szczegółach. Uff...
Zaczynam liczyć nogi: jedna, druga, trzecia... Czwarta... Co jest?!
Spoglądam wyżej i co widzę: między nadprogramowymi nogami dynda sobie beztrosko nadprogramowy ch*j.
Angażując resztki sił witalnych, wymierzam kopniaka w jedną z nadprogramowych nóg, co powoduje wyłonienie się spod kołdry nadprogramowej głowy, od której to mam nadzieję uzyskać odpowiedź na filozoficzne pytanie:
- Co ty tu, ku**a, robisz?!
- A bo jakiś remont robią i spać nie dają, a twój pokój wychodzi na drugą stronę, to pomyślałem, że tu ciszej - odpowiada nadprogramowa głowa.
- No dobra, ale czemu, ku**a, zdjąłeś majtki? - kolejne filozoficzne pytanie wygenerowane przez mój umęczony mózg.
Tu dało się dostrzec intensywne procesy myślowe zachodzące w nadprogramowej głowie...
- A bo tak stwierdziłem, że to nie wypada się obcej dziewczynie w samych majtkach do łóżka pchać.

by agawka

* * * * *

ZA MUNDUREM...

Sobie jadę dziś pociągiem, ze mną w przedziale kilku nawalonych szeregowych sobie dyskutuje na różne wódczano filozoficzne tematy... W pewnym momencie (kontekstu już nie pamiętam) taki dialożek się wywiązał:
Szeregowy 1 - ...W końcu, za mundurem panny sznurem!
Szeregowy 2 - Taaaaa, szkoda tylko, że nie w tę stronę...

by ooZee

* * * * *

BIWAK

Babcia mi opowiadała jak tatko mój, lat mając około dwunastu, postanowił noc spędzić na biwaku. Żeby zbyt niebezpiecznie nie było, nie za daleko od domu, ot gdzieś nad brzegami Parsęty, jako że rodzina z Kołobrzegu jest.
Babcia, jako opiekuńcza nad wyraz rodzicielka i kombatantka z kontaktami tu i ówdzie, załatwiła cały sprzęt - namiot wojskowy dla ojca i znajomych, butlę gazową z kuchenką, prowiant etc.
Wyprawiła latorośl około godziny 19,tuż przed zmierzchem i oczywiście natychmiast zaczęła się niepokoić. Jak się okazało nie bezpodstawnie, bowiem po dwóch godzinach usłyszała dzwonek do drzwi, wpadł ojciec mój ze znajomymi, ciągnąc za sobą namiot (który kiepsko zniósł ciąganie po całym Kołobrzegu i już prawie wydał ostatnie tchnienie), rzucając gdzieś w kąt butlę gazowa rzucił niemrawo:
- Wróciliśmy... Mieliśmy złe przeczucia.

by dSort

* * * * *

A TY CZEGO UŻYWASZ?

Całkiem niedawno, byłem ze znajomym blackmetalowcem w knajpie na tzw. piwku. Jako iż obaj łysi nie jesteśmy i włosy mamy na tyle długie, że wstając spędzamy kilka minut na wyciąganiu ich z ust, z pod pach i z... no ale wracając do historii. Zaczęliśmy gadać o włosach. W pewnym momencie padło pytanie z jego strony:
- A ty, czego używasz do włosów, że są takie mięciuchne?
...
W knajpie zaległa niczym niezmącona cisza.

by Dagroth

Chcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM

Oglądany: 36289x | Komentarzy: 10 | Okejek: 5 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało