Ruskie lotnisko wojskowe. Do samolotu wsiadają spadochroniarze w pełnym rynsztunku, na skraju pasa pozostał tylko jeden, cały w bandażach i plastrach:
- Towarzyszu majorze, prooooszę, ostatnią szansę!
- Powiedziałem NIE!
- Towarzyszu majorze, obiecuję, tym razem się otworzy. Filipow mi złożył spadochron, a on..
- No dobra, zgoda, ostatnia szansa!
...
Zebranie rady kołchozu. Na skrzypiący podest wszedł przewodniczący kołchozu:
- Towarzysze, tak dalej, bladź, być nie może! W kołchozie burdel! Siew za pasem, a tu co?! Ziarno siewne rozkradzione, siewniki złom, traktorzyści przepili paliwo i części zamienne, krowy niech czort weźmie, dojarki z obory burdel urządziły... - w tym momencie zabandażowana postać z łoskotem przebija sufit i spada przed nim na stół prezydialny rozpieprzając go w drebiezgi - I JESZCZE NA DOKŁADKĘ ZNOWU TEN PIE*DOLONY SPADOCHRONIARZ!!!!
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą