Dziś o Power Rangers, pikadełku, chmurce i niewkręcaniu. Czyli totalnych zamotań ciąg dalszy!Kiedy byłem beztroskim 10-11-latkiem (nie pamiętam dokładnie), w którejś stacji telewizyjnej zaczęli znowu nadawać pierwsze serie "Power Rangers" (Zordon, Rita i te sprawy). Jako zagorzały fan serialu, pochłaniałem odcinki jak szalony. No i którejś nocy (wtedy spałem jeszcze na łóżku piętrowym, na górze) moją mamę obudził krzyk: "Już się teleportuję, Zordonie!" i głuche uderzenie o podłogę czegoś dużego. Odnalazła mnie śpiącego na podłodze, z zadrapaniem na twarzy (jakiś badziew leżał na podłodze). To był jedyny przypadek, kiedy lunatykowałem.
Na początku tego roku szkolnego byłem jeszcze nieprzyzwyczajony do wstawania o 6.00 (jak chyba każdy).
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą